Pokrewieństwo często oznacza tumult. „Lot” właśnie taki jest. Pandemonium półsłówek, spojrzeń, niedopowiedzeń, sztuczności. Gwar, kakofonia codzienności zamknięta w papierowym, świątecznym opakowaniu.
Autorka w przemyślany, lecz delikatny sposób opowiada nam historię, która nie jest fantasmagorią. To iluminacja.
Bo „widać było tylko szczęście”, z niewielkimi rysami. Tylko że z czasem z niewielkich zarysowań widać, że zaraz wszystko pęknie i pojawia się pytanie: - czy obędzie bez rannych? A może odłamków będzie bez liku i każdy (subtelnie) zostanie dotknięty, naruszony, napoczęty.
A może całość można, wręcz należy zamknąć w twardym, praktycznym otwartym stwierdzeniu: „Konteksty rodzinne: odpowiedzialność, teoria i praktyka”.
I odwieczne „mieć czy być” rozbrzmiewa w tej historii i na długo po lekturze wraca i nakazuje przemyśleć własne wybory.
