fbpx

Druga część wspomnień z targów książki w Londynie – 2019 rok!

Targi w Londynie od wielu lat mieszczą się w hali Olympia – od ich powstania w 1975 roku do 2006 roku odbywały się właśnie tam. Na dziesięć lat zostały przeniesione do Earl’s Court Exhibition Centre i w inne miejsca w Londynie, ale po prośbach wydawców wróciły do hali Olympia i od 2015 roku tam właśnie się odbywają. I oby tak już zostało! Olympia ma swój specyficzny urok, a pub naprzeciwko jednego z wejść – o wdzięcznej nazwie The Hand & Flower – jest już kultowym miejscem spotkań wydawców.

Tydzień temu opisałam jak spędzam czas w Londynie poza targami, a dziś pora na zdjęcia z głównej hali targowej: jest wielka, piękna i wysoka. Powstała w 1885 roku. Poza główną częścią na parterze, gdzie wystawiają się wydawcy (są tu też małe punkty gastronomiczne, no i wielkie stoisko gościa honorowego, co roku inny kraj), jest też piętro, na którym swoje „booths”, czyli budki (?), a w praktyce małe stoliki, okupują agenci literaccy.

Spotkania umawia się co pół godziny, agenci siedzą przy swoich stolikach, a wydawcy krążą pomiędzy nimi jak w labiryncie. Jest tam znacznie ciszej niż na parterze, słychać szum rozmów, a czasem okrzyk radości. Tu nawiązują się najważniejsze przyjaźnie i dobija się największych targów. Wydawnictwa właścicielskie (jak Pauza), gdzie osoba decyzyjna osobiście jedzie na targi, często robią zakupy od razu, przy stolikach. Większe domy wydawnicze, które na targi delegują redaktorów, rzadko kupują na miejscu, bo wszystkie nowe tytuły zazwyczaj musza przejść dłuższą drogę wydawniczo-decyzyjną. Oba sposoby pozyskiwania tytułów do planu wydawniczego mają swoje dobre i złe strony, chociaż negocjacje i zakupy „przy stoliku” oczywiście dostarczają najwięcej emocji i adrenaliny.

W kolejnym wpisie ostatnia porcja wspomnień z Londynu i londyńskich księgarń! Pokaże Wam to, co je wyróżnia i co kocham najbardziej (poza szerokim wyborem tytułów, rzecz jasna!).

Podaj dalej

Scroll to Top