(…) Dawno już nie czytałem czegoś tak sugestywnie napisanego, jeśli chodzi o sposób ogrywania przestrzeni (może „Kroniki portowe” Annie Proulx?). Zimne, otwarte krajobrazy Alaski, zwłaszcza osamotnionych wysp rozsianych wzdłuż zachodniego wybrzeża stanu, doskonale korespondują z introwertyzmem bohaterów, ich emocjonalnymi hamulcami, dziwactwami. W niedawnej rozmowie z Michałem Sowińskim w „Tygodniku Powszechnym” (nr 26/2018) Vann – powołując się m.in. na tradycję prozy Cormaca McCarthy’ego (pysznie!) – powiedział, że jego zdaniem nie istnieje naturalny czy pierwotny krajobraz. Jest tylko ludzka psychika jako filtr wrażliwości, który zawsze w jakiś sposób zapośrednicza nam wizerunek natury (mówi: Dla mnie natura jest wyłącznie lustrem, które odbija emocje patrzącego. Dlatego, jeśli ktoś skrywa w sobie coś potwornego, zobaczy to również w krajobrazie). A zatem, idąc tym tropem, można powiedzieć, że dość złowieszcze, momentami wrogie plenery „Legendy o samobójstwie” pośrednio wyrażają wnętrza wydrążonych bohaterów. Trudno nie odnieść wrażenia, że opowieści zawarte w tej książce naprawdę nie mogłyby wydarzyć się nigdzie indziej. Wspaniałe i –jak sądzę – kluczowe dla osiągnięcia niesamowitego efektu artystycznego jest właśnie to osadzenie samej historii. (…)
