Pisałam w jednym z wcześniejszych newsletterów, że prace nad planem wydawniczym na rok 2023 już trwają, ale dziś naprawdę nabrały tempa!
Dla mnie pierwszym etapem pracy nad planem jest określenie liczby tytułów na kolejny rok, oraz wybranie ich z puli tych, do których prawa już kupiłam. I już na pierwszym etapie prac – zaskoczenie! W tym tygodniu okazało się, że dostałam od agentów literackich trzy nowe powieści „moich” autorów, których się nie spodziewałam.
Są autorzy, którzy piszą nowe książki, dzieląc się tą wiadomością z wydawcami, a inni – z różnych przyczyn, na przykład dlatego, że nie lubią czuć presji czasu – nie „chwalą” się tym, że właśnie kończą jakąś książkę. Okazało się, że trójka moich autorów wybrała tę drugą drogę i nagle, w poniedziałek rano, a potem we wtorek, do mojej skrzynki mailowej, z zaskoczenia, wpadły trzy (prawdopodobnie) świetne teksty.
Zakładam, że są świetne, nie dlatego, że już zdążyłam je przeczytać (zresztą jednego nie przeczytam tak szybko, bo jest napisany w języku innym niż angielski), tylko raczej dlatego, że uwielbiam wszystko, co napisali ci autorzy i wiem, że chcę ich dalej wydawać w Pauzie. Nie mam w związku z tym większych wątpliwości, że książki będę chciała kupić i pewnie wydać możliwie szybko. Co wiąże się z wyzwaniem logistycznym (znalezienie tłumacza!), ale też z ewentualnym powiększeniem planu w stosunku do pierwotnie założonej liczby książek, lub przełożeniem innej książki na kolejny rok…
Tymczasem za oknem jesień, czasem pojawia się słońce i piękna tęcza, a czasem przewspaniała poranna mgła. Babie Lato to moja ukochana „pora roku”, więc czuję się w nim dobrze, tylko staram się nie myśleć o nadciągającym dłuuugim listopadzie…
Za tydzień opowiem o kolejnych procesach wydawniczych, którymi się na co dzień zajmuję! I może będę już wiedziała ile książek wydam w 2023 roku…