Sylwia Chutnik o książce „Na czworakach”

To nie jest powieść drogi, jak pewnie się spodziewałyśmy na początku. To podróż w głąb siebie, z nieustającym pytaniem o to, co jest ważne i co tak naprawdę chce się robić. Łatwo powiedzieć, gorzej sobie to uświadomić bez żadnych ściem. I zmierzyć się ze zdradą, z potrzebami, z przyzwyczajeniami, które spowalniają ową zmianę. A jeśli już dokona się w naszym życiu „coś nowego” - to w jaki sposób będziemy tym zarządzać? Damy się ponieść (namiętności, zakazanemu owocowi, łamaniu stereotypów) czy opanujemy i powrócimy do tego, co znane i w rzeczywistości najbardziej oswojone. Powieść to również oda do seksualności kobiet w wieku premenopauzalnym, gdzie kwestia libido jest niezbyt często poruszana. Pocenie się, brak okresu, hormony itp. - znamy, znamy. Ale brak pożądania?

To, co Miranda nam daje, to punkowy i queerowy pazur oraz ironię (to właściwie te same kategorie) oraz brak ściemy. Kilka razy w trakcie lektury łapałam się na zarumienieniu lub elementach oburzenia (no wiecie, „tu już przesadziła"). A potem poczułam wdzięczność, że July potrafiła być z nami szczera. Bez tej fikuśnej gry w kreowanie się na osobę, którą się nie tylko nie jest, ale wcale nie chce być.

Ulga, że takie książki istnieją. I że jest z nami Miranda!