(…) July pisała „Bandziora” w trakcie ciąży i po urodzeniu syna. Jak ujęła to w rozmowie z „Guardianem”, w ciąży była w swoim ciele bardziej niż kiedykolwiek przedtem i to ciało domagało się obecności w książce. Fabuła zdaje się podążać za trajektorią ciążowych napięć: najpierw bunt i agresja wobec ciała przejmującego wodze nad głową (wiadomo, bywa to mało sympatyczne: całodniowe mdłości, duszności, zapominanie o mejlach, które się wysłało, supeł na języku), potem zatopienie się w nowych stanach – fizyczne spowolnienie, duchowe otwieranie się na nadchodzącą powoli osobę.
Może dlatego relacja Cheryl i Clee z agresywnej staje się erotyczna. Seks, który zastępuje walkę kobiet, nie od razu przybiera formę fizyczną. Więcej w tym jest fantazji i wyobrażeń, rekonfigurowanych płciowo połączeń. Cheryl często wyobraża sobie, że jest mężczyzną, który uprawia seks z Clee (konkretnie Philipem – kolegą z pracy, obiektem westchnień). Dużo jest tych fantazji – zmysłowych, tłustych i mokrych. Może to również efekt pisania w ciąży, która potrafi rozjuszyć id do czerwoności. Bywały momenty, że przerywałam lekturę.
Tym, co zachwyca mnie u July filmowej, jest jej uważność wobec ludzkich małych spraw i umiejętność opowiadania o nich z subtelną fantazją. Fantazje July pisarki są znacznie bardziej dosadne: Patterson zapisuje się do Fight Clubu? Wracając jednak do rozwalania konwencji: „Pierwszy bandzior” na pewno jest dziki i nieujarzmiony. Wykluwanie się matki w kobiecie i powstawanie rodziny to tożsamościowy przełaz, a nie spełnienie misji płci, artykuł parentingowy i wyprawka z Allegro. Za to ukłony – że July sobie i nam na to pozwala. (…)
